niedziela, 15 kwietnia 2012

Moje bento powszednie

Blog ma adres "mojebento", a moich bent jak na lekarstwo - same przepisy, duby smalone i okazjonalne narzekania na suszarnie. Konkurencja w dziedzinie pokazywania swoich obiadów jest niestety ogromna*, a ja nie mam większych szans, bo wygląd wisi mi obojętnym kalafiorem, nie mam czasu cudować w kwestiach estetycznych, a zdjęcia robię na bezczela komórą, bo mam w niej funkcję ałtoaplołd do sieci, co oszczędza mi czasu, nerwów i kabelków.

* Konkurencja w dziedzinie przepisologii oraz plecenia andronów też jest silna, ale tu nie mam poczucia stania na straconej pozycji.

To napisawszy, uraczę teraz pt. Czytelników moimi bentami z zeszłego tygodnia. Tzn. ich zdjęciami i opisem słowno-muzycznym. Na ten moment (cudny ukrainizm, nieprawdaż?) nie zamierzam kontynuować tego typu akcji, ale może mi się za 5 minut odmienić. Proszę się nie rozłączać.

Wtorek

W poniedziałek oczywiście benta nie było, tu można znaleźć wyjaśnienie.

Ponieważ w poniedziałek byłem niezmiernie zajęty, oraz zostało dużo paszy ze świąt, bento wtorkowe było leniwe. Odsmażana, dobrze wysmażona fasolka (z zamrażarki - uprzejmie donoszę, iż mrozi się wybornie), pieczona papryka w zalewie wodnej (z komercyjnego słoika), pasztet świąteczny mojej Mamy. Ja miałem jeszcze jabłuszko, a Robaczek Actimel. Co jest w gruncie rzeczy bez sensu, jabłuszko dużo bardziej pasuje do Robaczka.


Środa

Ponieważ we wtorek byłem niezmiernie zajęty, oraz zostało dużo paszy ze świąt, bento środowe było leniwe. Ryż, furikake z orzeszków ziemnych, jajo na twardo (nieudana próba zrobienia onsen tamago w garnku do ryżu), pieczeń schabowa mojej Mamy, seler surowy (eksperyment, podpatrzyłem na Bento po polsku - okazało się post factum, że Robaczek toleruje surowy seler tylko w sałatkach), sos Pana Jurka (również świąteczny wyrób mojej Mamy, fantastyczny sos/dip majonezowo-ziołowo-czosnkowo-cebulowy, za którym Robaczek nie przepada; przepis na pewno będzie, bo chociaż niejapoński, to wart jest rozpropagowania). Do tego po kawałku ciasta ze świąt, Actimel dla Robaczka i jabłko dla mnie.


Czwartek

Ponieważ w środę byłem niezmiernie zajęty, oraz zostało dużo paszy ze świąt, bento czwartkowe było leniwe. Ryż polany sosem pozostałym po pieczeniu chińskiej wieprzowiny char siu (zwanej z japońska yakibuta - przepis na pewno się kiedyś pojawi, bo pieczeń jest dość uniwersalna w użyciu, a sos można mrozić i używać jak na załączonym obrazku), pasztet świąteczny mojej Mamy, pieczona papryka w zalewie octowej (z komercyjnego słoika - ta z wody była lepsza). Do tego ciasto ze świąt (ja nie zdążyłem zjeść), sos Pana Jurka i seler (którego we środę Robak nie zjadła) dla mnie, oraz Actimel dla Robaczka. Jabłka zapomniałem.


Piątek

Ponieważ w czwartek robię tradycyjnie tygodniowe zakupy, w piątek jemy tradycyjnie sałatkę ze świeżymi warzywami. Na obrazku sałatka rzodkiewek i sera feta z bloga Kuchnia Ireny i Andrzeja, przy czym zamiast fety był patmos, bo fety w smarkecie nie było (były tylko wyroby fetopodobne); poza tym patmos jest mniej słony. Do tego ciasto, Actimel dla Robaczka, seler (musiałem go jakoś zutylizować, a dobrze robi za przegryzkę) i sos Pana Jurka dla mnie. Miałem też wędzoną makrelę, ale odpuściłem - nie z litości dla Współosadzonych*, ale z braku głodu.

* Mamy na Zakładzie taki mały konkurs, kto przyniesie bardziej smrodliwą potrawę. Na razie prowadzi koleżanka, która włożyła do mikrofali dorsza w plastikowym pojemniku, nie zauważając, że jest włączony tryb grillowania. Załatwiła całe piętro. Moje namasu poczyna sobie w rankingu całkiem nieźle (ćwierć piętra), ale zatrudniliśmy ostatnio dużo Persów**, którzy swoimi mocno aromatycznymi daniami robią silną konkurencję.
** Ja się na tym za bardzo nie znam, ale z tego, co zrozumiałem, to Pers to taki Irańczyk, który miast mieszkać w kraju rzekomo ortodoksyjnie muzułmańskim, mieszka sobie w kraju rzekomo ortodoksyjnie katolickim. Gdy dziecię twe chodzi w krótkiej spódnicy, bez nakrycia głowy i rozmawia z obcymi mężczyznami, to wiedz, że coś się dzieje - tako rzecze ajatollah dr hab. Natanek.


Bonus

Zdjęcie zrobione półtora miesiąca temu, pokazuje bento, które zrobiłem, chcąc być równie ambitny, jak Monika z Bento po polsku. Postanowiłem ponadziewać sobie makaron twarogiem (i szczypiorkiem, i suszonymi pomidorami, i czymś tam jeszcze). Z perspektywy czasu stwierdzam, że ani chybi Nergal mnie podkusił, żeby się za to brać. Narobiłem się jak durny, a makaron i tak, jeśli nie rozwalił się podczas gotowania, to rozwalił się podczas nadziewania. To są muszle, jakby kto pytał (makaron, tfu, pasta w gatunku lumaconi giganti, znaczy się "ślimaki olbrzymie"). Były smaczne, ale powtórki prędko nie będzie - dopiero w obliczu porażki doczytałem w mądrych księgach o kuchni włoskiej, że jeśli chce się zrobić makaron, tfu, pastę, ripieni (z nadzieniem), to trzeba ją gotować krócej, niż ustawa przewiduje, a potem zapiec w piekarniku - wtedy ma się niby nie rozwalić.



2 komentarze:

  1. uśmiałam się jak pszczoła (nie wiem skąd to powiedzenie, ale tak się u mnie na dzielni mawia) czytając tego posta. Boski! przykro mi że te muszle nie wyszły, ja je kocham i dziękuję za przypomnienie. No i czemuż ten kalafior taki obojętny? wprawdzie brokuł się lepiej prezentuje, ale kalafior też jest pyszny, choć niektórzy tolerują go tylko z bułką na maśle.
    Co do selera surowego - niestety ja stwierdzam ostatnio że jest coraz mniej smaczny, i marchewki też kupiłam ostatnio jakieś gorzkie. Świat schodzi na psy.
    Ale można zawsze zrobić pasztet z selera. U mnie na blogu gdzieś tam był odnośnik do przepisu, pasztet wychodzi genialny i do bento jak znalazł.
    No to się rozpisałam, ale po prostu świetne zakończenie dnia! dziękuję
    Monika

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem, czemu kalafior jest obojętny - gdzieś to kiedyś podłapałem i tak zostało. Lubię w każdej postaci.

    Nędza warzyw korzennych o tej porze roku jest dla mnie zrozumiała - są już stare i sparciałe. Czekam z niecierpliwością na nowalijki, a już za miesiąc będą szparagi, mmmm (ślinotok).

    Pasztetów nie robię, bo jestem leń, ale żeruję na cudzych - teść kolegi robi z selera i mogę potwierdzić, że jest znakomity.

    OdpowiedzUsuń