środa, 23 listopada 2011

Jaja na bento III - tamagoyaki

Zaraza, znowu blogger mnie pokonał. Tym razem wpis ze środy 23.11 ukazał się z datą 16.11. Brawo ja.

Powrót bentojaj! Dziś bardziej miękkich, gdyż będziemy robić japońskiego omleta - tamagoyaki. Omlet japoński wyróżnia się na tle niejapońskich tym, iż jest zwinięty z wielu warstw jajka. Zwykle robi się go na prostokątnej patelni, zwanej makiyakinabe. Można ją oczywiście kupić w Polsce - zaczyna się od 40 PLN, średnia cena to jakieś 100-150, kończy się na 500-800 za miedzianą (in ya face, kucharze indukcyjni). Uwielbiam miedź, mam nawet dwie miedziane patelki, ale bez przesady. Swoją makiyakinabe (piękne słowo, cudownie układa się w ustach) kupiłem na wagę w Kerfurze za 10 zł. Oczywiście Kerfur nie wiedział, że to makiyakinabe ;-) Na prostokątnej patelni oczywiście łatwiej uzyskać omleta równej grubości, ale na tradycyjnej okrągłej też się da (odsyłam do jutuba). Poza tym, kto by się tam przejmował taką zupełnie nieważną cechą estetyczną jak symetria :P

Przepisów na tamagoyaki jest w sieci mnóstwo, takoż filmów, jak je zwijać, więc sobie daruję. Dzisiejszy przepis pochodzi (prawie) z filmu z cyklu "Cooking with dog". Filmy są absolutnie cudowne, a narrator ma doprawdy uroczy akcent. Ten konkretny filmik jest o bento, warto obejrzeć nawet, gdy nie zna się angielskiego (lub nie rozumie jego japońskiego narzecza) - można się np. dowiedzieć, jak zrobić ośmiornicę z parówki. Mam pewne zastrzeżenia co do techniki smażenia w głębokim tłuszczu - autor z uporem maniaka wrzuca różne rzeczy do zimnego oleju twierdząc, że się od tego równiej ugotują, albo coś podobnego - mnie uczyli, że wrzucając do rozgrzanego minimalizujemy ciągnięcie tłuszczu przez obiekt smażony. Sprawa wymaga badań - co prawda mógłbym przeprowadzić eksperyment w weekend, bo będziemy robić skrzydełka kurczaka tebasaki na urodziny Robaczka, ale nie mam pomysłu, jak zmierzyć zawartość oleju w kurze. Poza tym mogę coś źle pamiętać - na logikę wciąganie oleju może się odbywać przez panierkę, więc kurczak czy (jak na powyższym filmie) dynia powinny być bezpieczne. W każdym razie argument równomiernego ugotowania jest dla mnie bzdurą w przypadku materiału o małej miąższości i wystarczającym przewodnictwie cieplnym (skrzydełko).



Tamagoyaki z załączonego obrazka zrobiłem tak: 4 jajka roztaśtałem w kubeczku z odrobiną (ok. 1Ł) ketjap manis (taki indonezyjski, słodki i gęsty sos sojowy - można użyć klasycznego i odrobiny cukru, nie używać w ogóle, użyć grzybowego, ostrygowego, rybnego, keczupu, sosu Worcestershire...). Patelnię rozgrzałem i posmarowałem cieniutką warstwą oleju ryżowego (robię to silikonowym pędzelkiem - naprawdę nie trzeba wiele tłuszczu do tamagoyaki; można pomóc sobie w usuwaniu nadmiaru papierowym ręcznikiem). Wylałem cieniutką warstwę jajka na patelnię, rozprowadziłem, poczekałem aż lekko stężeje, po czym zawinąłem w nią zblanszowane liście szpinaku (blanszowałem króciutko, może pół minuty). Oczywiście omlet trochę się rozerwał, niezrażony wylałem następną warstwę, odczekałem, zawinąłem... i tak cztery razy, aż skończyło mi się jajko. Gotowy omlet zawinąłem w zwilżoną wodą bambusową matkę do sushi i trochę porolowałem, żeby lepiej się trzymał. I tyle. Dziś był opis słowno-muzyczny, zamiast instrukcji w punktach, ale proszę się nie przyzwyczajać.

Do środka tamagoyaki można włożyć nic lub cokolwiek (w zależności od potrzeb i fantazji kucharza). Tamagoyaki z nicem można zjeść same, użyć jako półprodukt do sushi lub pokroić i wrzucić do zupy.

Na koniec pochwalę się bentowym eintopfem (daniem jednogarnkowym) z wczoraj - potrawką z ciecierzycy i kurczaka (w oryginale z ryżem - u mnie nie ma, za wypełniacz robi przecież cieciorka), który wziąłem z Kuchni Ireny i Andrzeja (a oni wzięli jeszcze skądś). Potrawka jest pysznościowa, zmieniłbym tylko trzy rzeczy - mniej wody (bo wyszła dość wodnista), bulion drobiowy, zamiast wody (bo smak będzie bardziej intensywny) i zbrązowiłbym najpierw udka na patelni (bo tak). Udek użyłem wyfiletowanych, bez skóry.


Zdjęcie u Ireny i Andrzeja pokazuje warzywa pokrojone w kostkę (mimo, że przepis mówi o krojeniu w plasterki), co też jest moim zdaniem lepszym pomysłem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz