piątek, 29 czerwca 2012

Shooter's sandwich - kanapka strzelecka


Kontynuujemy tematy z chlebkiem. Dziś kuchnia angielska, czy też może brytyjska. Nie mam zamiaru tłumaczyć artykułu z Guardiana, który zdaje się zapoczątkował modę na bohaterkę dzisiejszego wpisu - rzekomo pojawiła się w czasach edwardiańskich, z potrzeby uczynienia wołowiny Wellington mobilną, żeby dżentelmen zanadto nie zgłodniał podczas strzelania do bażantów, lisów, Francuzów, nołplisków, czy na co tam oni polowali. Z Wellingtonem kanapka dzieli duxelles - mieszankę pokrojonych grzybów, cebuli i przypraw, usmażoną na maśle i zredukowaną do pasty, wołowinę (do Wellingtona używa się wyłącznie polędwicy, shooter's sandwich potrzebuje po prostu porządnego steku) oraz angielską musztardę. Nie dzieli (na szczęście) trudności w przygotowaniu - beef Wellington to wyższa szkoła jazdy, a lista rzeczy, którą można w nim łatwo spieprzyć jest dość długa. Żeby zepsuć kanapkę strzelecką, trzeba się bardzo starać, być wyjątkowo uzdolnionym, albo nie umieć smażyć steków.



Ze stekami wołowymi jest w naszym kraju spory problem - bydło ras mięsnych występuje w ilościach śladowych, więc wołowina sprzedawana w smarketach jest głownie z krów mlecznych - czyli twarda i żylasta. Nic dziwnego, że wielu moich znajomych mówiąc "stek" ma na myśli polędwicę - bo to po prostu jedyna część polskiej wołowiny, która po przerobieniu na stek nadaje się wciąż do jedzenia (a nie na podeszwy). Nie namawiam jednak do pakowania polędwicy do kanapek - odbłoniona za kilogram potrafi kosztować i 150 PLN. Można użyć albo importowanej wołowiny (Tesco sprzedaje irlandzkie steki z rostbefu w znośnej cenie - jakość jest taka sobie, ale na bezrybiu i rak ryba), doprowadzić polską wołowinę do stanu używalności (jedną ze znanych i lubianych technik typu marynowanie, solankowanie* czy wstępne nadtrawienie papainą** - kiedyś może opiszę wszystkie te techniki szerzej, teraz mam lenia), albo pójść na kompromis. Kompromis polega na tym, że mięcho po zestekowaniu jest twarde, ale zjadliwe. Ja używam ligawy***.

* Nie wiem, jak się brining tłumaczy na polski, bo na pewno nie jest to solenie.
** Taki enzym - jak sama nazwa wskazuje, występuje m.in. w owocach papai i w Ameryce Południowej jest używana od stworzenia świata (czyli paru tysięcy lat) do zmiękczania mięsa. W Polsce łatwo dostępna w smarketach pod nazwą soli zmiękczającej mięso (jak łatwo zgadnąć, pomieszana z solą - w nieznanych proporcjach), trochę trudniej na aledrogo (sprzedawana jako suplement diety - trzeba wybrać sobie taki produkt, który nie ma dodatków "smakowych" typu olejek miętowy). Ewentualnie można, jak Starożytni Indianie, kupić**** papaję, rozpaćkać i obłożyć mięso (podobno pomaga też na ugryzienia owadów).
*** Niedżentelmeni, czyli ja i Damy, mogą oczywiście ulec zgubnej pokusie zastąpienia wołowiny wieprzowiną (np. schabowym), ale wtedy trzeba zmienić nazwę potrawy na grzybiarz's sandwich.
**** Bardziej autentycznie z historycznego punktu widzenia byłoby napaść sąsiadów, zabrać im papaje, a ich samych złożyć w ofierze, ale obawiam się, że w Obwodzie Kaliningradzkim papaje nie rosną.


Kanapka strzelecka
Daje jedną kanapkę
  • 500g pieczarek
  • 200g szalotek
  • 75g masła
  • 2 ząbki czosnku
  • okrągły bochenek chleba
  • chrzan
  • musztarda (najlepiej angielska)
  • 2 steki wołowe
  • sól i pieprz, brandy i sos Worcestershire do smaku
  1. Pieczarki i szalotki drobno posiekać. Masło roztopić na patelni. Smażyć szalotki z grzybami mieszając, aż odparują większość wilgoci i osiągną konsystencję pasty. Pod koniec smażenia doprawić solą, pieprzem, kieliszkiem brandy i odrobiną sosu Worcestershire oraz dodać przeciśnięty przez praskę czosnek.
  2. Z chleba ściąć wierzchołek i wydrążyć wnętrze. Włożyć duxelles na spód powstałego pojemnika. 
  3. Przyprawić i usmażyć steki na suchej patelni. Ułożyć na duxelles, posmarować chrzanem i opcjonalnie przykryć kolejną warstwą duxelles. Spodnią część chlebowej "czapeczki" posmarować musztardą i przykryć chleb. 
  4. Chleb zawinąć w papier do pieczenia i obwiązać ciasno sznurkiem. Ułożyć na desce do krojenia, przykryć drugą deską. Trzymać w chłodnym miejscu przez noc, obciążając górną deskę.
  5. Kroić jak tort, razem z papierem i sznurkiem
Uwagi do wykonania:
ad. 1 Technik robienia duxelles jest wiele - ja uczciwie siekam szalotki nożem, ale do pieczarek nie mam zdrowia, więc przerabiam je w robocie kuchennym do postaci prawie papki:

Przed
Po

Co do konsystencji pasty - jeśli widać wilgoć, to jeszcze trzeba trochę posmażyć. Mi zawsze wychodzi za dużo, więc resztę zamrażam.
ad. 3 W oryginalnym przepisie steki są smażone medium-rare, ale ja doprowadzam je prawie do stanu well-done - ligawa nadaje się na półsurowe steki dość słabo. Najlepszy jest chleb biały i okrągły - ja miałem ciemny i kwadratowy, bo akurat w sklepie, w którym robiłem zakupy nie było innych bez polepszaczy. Na zdjęciu kanapka tuż przed załadowaniem pokrywki masą grzybowo-cebulową. Użyłem mieszanki musztardy dijon i jakiegoś pieprzowego wynalazku z serii Specialite od Kamisu*, co pozbawiło mnie zdolności honorowej w oczach każdego angielskiego dżentelmena.


*Zdaje się, że Kamis, podobnie jak ja, uważał rzeczony wynalazek za nieudany, bo wygląda na to, że wycofali go z rynku.

ad. 4 Wyszło mi krzywo, ale wiązanie nie jest najważniejsze.


Najważniejsze jest staranne przygniecenie. Ja nałożyłem na kanapkę jakieś 12 kg odważników do sztangi.


Informuję pt. Czytelników, że kafelki w łazience (najchłodniejsze pomieszczenie w domu - zanim nie zrobiliśmy remontu ogrzewania, w zimie bywało tam i 16 st.) zostały odziedziczone po poprzedniej właścicielce mieszkania, i ani ja, ani tym bardziej Robaczek nie mamy z nimi nic wspólnego.

ad. 5 Pokroiłem jak sernik jogurtowy - na pół i pół zjadłem. Kanapka w pełnej krasie poniżej - nierównomiernie się zgniotła (przez kwadratowość chleba ani chybi) i zmasakrowała się w pudełku (śmiała się nie chcieć zmieścić, cóż za tupet).


4 komentarze:

  1. "Nie wiem, jak się brining tłumaczy na polski, bo na pewno nie jest to solenie."

    Peklowanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślałem o tym, ale nie do końca mogę się z Tobą zgodzić - Wielki słownik angielsko-polski/polsko-angielski (Wiedza Powszechna 1989) podaje, że "brine" to "solanka, trzymać w solance", a "peklować" to "marinate meat". Definicja kulinarna w Polsce (za "Vademecum kucharz i gastronom", REA 2007) wskazuje raczej na aspekt konserwacji mięsa przez peklowanie, a angielska (za Larousse Gastronomique) na pierwszym miejscu stawia zmiękczenie w wyniku briningu. Oczywiście wymądrzam się i jak zwykle szukam dziury w całym - możemy się umówić, że brining tłumaczy się peklowanie, ale ma nieco inny odcień znaczeniowy. Na dodatek Larousse nie jest najszczęśliwszym źródłem, bo tłumaczonym z francuskiego - "Professional cooking 7th edition" wyraźnie mówi, że głównym celem briningu jest konserwacja. Postaram się kiedyś zrobić porządniejszy przegląd literatury przedmiotu i opisać te pojęcia szerzej.

    Fajnego masz bloga, dodam sobie do czytanych.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję :)

    Zwróć uwagę na to, że peklowanie i w polskim języku odnosi się do szeregu czynności: "Peklowanie – proces technologiczny polegający na działaniu solanki lub mieszanki peklującej na mięso. Efektem tego procesu jest utrwalanie barwy, wytworzenie charakterystycznego smaku i zapachu mięsa oraz przedłużenie trwałości produktu poprzez hamowanie wzrostu bakterii chorobotwórczych i gnilnych". (Wikipedia)

    Myślę, że kompromisowo można uznać, że peklowanie jest szerszym pojęciem i obejmuje m.in brining :)

    Swoją drogą jestem pod wrażeniem Twojego przeglądu lieratury.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie umiem gotować, ale dużo o tym czytam ;-)

    OdpowiedzUsuń