Byliśmy w sobotę, po południu, przetestować nowo otwartą, drugą lokalizację Naka Naka. Mamy bliżej, z lepszym dojazdem (Zwycięska bywa zakorkowana nawet poza szczytem) i parkingiem (przed samym lokalem bywa pełno, ale obok jest duży parking Kauflandu) - byłoby fajnie, gdyby okazało się, że restauracja trzyma poziom z Ołtaszyńskiej (o której pisałem tu i tu). Miejsce ma potencjał, wokół kupa biur, więc pewnie się utrzyma - jednak żeby klienci przychodzili również w weekendy i wieczorami, trzeba się trochę postarać. A konkurencja jest spora, Naka Naka dzieli wejście z pizzerią (w której wiatr hulał), tuż obok jest Petra Gyros (prawie pełna, choć jedzenie wygląda jak błoto z warzywami - ale jadłem tam kiedyś, i było, jak na gyrosiarnię, smacznie), naprzeciwko jest spora trattoria (jedliśmy tam z Robaczkiem pizzę parę tygodni temu - była bardzo dobra), a tuż obok Magnolia i pełno fastfudów. I pewnie mnóstwo innych miejsc, których nie zarejestrowałem.
Lokal jest nieco mniejszy, niż ten na Ołtaszyńskiej, wystrój ma zrobiony na to samo kopyto (na szczęście nie ma tych kiczowatych laleczek), ale jest trochę mniej przytulny. Toaleta jest urządzona dość nieszczęśliwie (po myciu rąk nolens volens kapie się na podłogę i kosz na ręczniki - w tej roli kosz na pranie), ale czysta. Lokal był wypełniony w mniej więcej jednej trzeciej. Oshibori tym razem nie dostaliśmy. W menu jest więcej dań na ciepło, niż w drugiej lokalizacji - widocznie zaplecze kuchenne na to pozwala. Jedliśmy tylko maki.
Co nam się podobało:
- ryż w idealnej temperaturze; widać, że robią go na bieżąco (bo że obsługa przechodzi od czasu do czasu z misą dla picu, to nie wierzę);
- lepsza prezentacja potraw - po prostu wyglądało to ładniej, niż na Ołtaszyńskiej;
- z dokładnością do szczegółów poniżej wszystko było świeże i smaczne;
- majonez - bardzo dobry, choć trzeba go szybko jeść, bo umiera (wysycha i ciemnieje) w oczach (ale to dobrze o nim świadczy).
Co nam się podobało mniej:
- majonez - ponad połowa maki miała majonez w sobie lub na sobie;
- wasabi - w rolkach było niewyczuwalne, a na jednym z talerzy podane tuż obok ozdobnych kiełków, z którymi się zmieszało;
- krewetki - nie rozumiem, dlaczego suszarnie w Polsce upierają się przy karmieniu swoich klientów rozmrożoną ciapą - nie jesteś w stanie dostać świeżego produktu, to nie używaj go w ogóle;
- czekadełko - czekaliśmy na nie tak długo, że zaczęliśmy mieć wątpliwości, czy w ogóle się pojawi; widać obsługa ma lekki kłopot z priorytetyzacją, bo cztery plasterki marynowanej rzodkwi i trochę gloniastej sałatki można podać w mgnieniu oka.
Co nam się nie podobało:
- tuńczyk - jakieś żałosne, błoniaste ogryzki, które radośnie powłaziły mi między zęby; ja rozumiem, że produkt drogi, i szkoda wyrzucać, ale może takie ochłapki to na zupę, albo coś?
- rolki z łososiem teriyaki - przyjmuję do wiadomości, że wiele suszarni daje w ten sposób drugie życie rybie, która przestała nadawać się do podania na surowo, ale polewanie sosem teriyaki gotowych maki i wszystkiego naokoło to już lekka przesada - rolki stoją w wodzie, nori nasiąka, bleee.
Podsumowując, wydaje mi się, że trzeba dać restauracji trochę czasu na dotarcie się (albo na totalną obsuwę) - na razie pozostaniemy przy oryginalnej lokalizacji. Nasz obiad na zdjęciu poniżej.
Fajny post i wszystko w moich okolicach:) na zdjęciu wszystko wygląda smacznie. a jak ceny?
OdpowiedzUsuńCeny jak na lokalizację są wg mnie bardzo wysokie... Zakupiłam grupona i zamierzam go wykorzystać w nadchodzącą sobotę, pozjadamy-zobaczymy :)
UsuńCeny jak na mój gust w normie (mają cennik na swojej stronie). Często ogłaszają się też na różnych portalach zakupów grupowych.
OdpowiedzUsuńWygląda całkiem całkiem ładnie. Może kiedyś sie skuszę - na razie w planach trzy nowe suszarnie, więc jest co robic. I jeść. :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoże zacznę od tego, że jestem tak zdegustowany tym sushi barem że aż zdecydowałem się na rejestrację i napisanie tej opinii. Może pozwoli to komuś na uratowanie się przed tym jedzeniem o jakości na poziomie średniego baru przy drodze.
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie pisać dość skrótowo. Każdy kto chociaż od czasu do czasu chodzi na sushi we Wrocławiu ma podobne do mojego pojęcie co i jak powinno smakować.
Sos teriyaki - barwą przypominał roztopiony miód lipowy a w smaku nie miał totalnie nic wspólnego z sosem którego nazwą został opatrzony w tym barze. Przypominał mi połączenie syropu glukozowego z karmelem - TRAGEDIA !!!!!
Sos sojowy - oczywiście w oryginalnych buteleczkach firmy kikkoman ale w środku jakiś tani sos sojowy polskiej produkcji na dodatek rozcieńczony z wodą.
Imbir - nie wiem w czym on jest maczany w tej restauracji ale przy okazji jak zdecydujecie się NIE ZAUFAĆ mojej opinii proszę powąchać - nie dosyć, że zapach przypomina coś chemicznego to w smaku jest wyczuwalny chyba spirytus.
Przystawka darmowa na początek - Oshinoko (marynowana rzodkiew) - wyglądała zachęcająco ale w smaku od razu widać ze kupiona u polskiego taniego dostawcy (marynowana podobnie chyba jak ogórki konserwowe), nitki z wodorostów - przypominają swoim wyglądem chemicznie marynowane wiśnie (sztuczny kolor zielony) w smaku dałbym max 4/10 - też widać ze od polskiego taniego dostawcy.
Po przystawce mieliśmy nadzieję, że chociaż sushi będzie smaczne i podane bez maksymalnego ograniczania kosztów, niestety:
- zestaw osaka (nigiri rozlatywało się szczególnie wersja z rybą maślaną, futomaki z czerwoną papryka, która stanowi chyba najlepszy pomysł na zabicie smaku innych składników włącznie z rybą! Generalnie z całego zestawu tylko nigiri przypominało najbardziej to co spotykamy w innych barach)
Powyższy zestaw zaopiniował mój kolega.
Ja natomiast wybrałem coś z menu (maki z pieczonym łososiem, futomaki z węgorzem i futomaki z rybą maślaną). W skrócie smakował mi tylko ryż a w zasadzie był "zjadliwy". Reszta tragedia - węgorz to w ich mniemaniu dolne części brzucha tej ryby w których jest może 20% mięsa reszta to tłuszcz i skóra (twarde i chrząstkowate). Ryba maślana musiała być też dobrana z jakiegoś specyficznego miejsca z ciała bo nie mogłem jej pogryźć mimo szczerych chęci. Natomiast Maki z pieczonym łososiem to trochę specyficznego mięsa łososia o barwie pomarańczowej i reszta tego ciemnego niedobrego podskórnego co więcej sposób cięcia Maki na kawałki też mający na celu lekkie oszustwo - czyli "do szpica" a w kształcie "walca"! Poza tym po prostu to sushi nieprzyjemnie pachnie.
Po prostu tragedia i farsa! Powiem w skrócie dania podawane w tym sushi barze są sushi tylko z wyglądu a już po pierwszym kęsie śmiało każdy z nas poczuje jak bardzo został oszukany. Powiem więcej zaraz po lunchu w tym barze kupiłem sobie litrową cole żeby zminimalizować ryzyko jakiś powikłań zdrowotnych.
A poziom cen :) to dopiero jest śmiech za 59zł mamy zestaw, który w formie lunchu w dobrym sushi barze (mającym w nazwie serduszko - znajduje się on w podobnej odległości od mojego miejsca pracy co opisywany) wyniesie max 25 zł !!!
Jeśli chcesz kogoś zrazić do sushi to polecam - jest to najlepsze miejsce żeby to zrobić !!!
BYŁEM TAM PIERWSZY I OSTATNI RAZ !!!
Uuuu, masakra. Czyli jednak postanowili się obsunąć. Szkoda. Na szczęście konkurencja spora.
UsuńIdentyczną Twoją opinię czytałem na innym portalu.Czyżby NAKA NAKA to tak duża konkurencja dla Twojej Firmy , w której pracujesz.
OdpowiedzUsuńRoman
Na Oltaszynskiej niestety tez jakis dramat. Stra ryba i imbir stary, sklejony, male porcje. Jedyna dobra rzecz to zupa Ramen
OdpowiedzUsuń