poniedziałek, 26 listopada 2012

Rodeo Grill Steak House, Wrocław - recenzja

Robaczek miała w sobotę urodziny, więc uroczyście poszlajaliśmy się po Hali Targowej, świątecznym jarmarku na Rynku i poszliśmy wykorzystać kupon do wzmiankowanej restauracji. Mieści się w Galerii Italiana i mam wrażenie, że korzysta z telefonu grzecznościowego* restauracji Capri (w każdym razie przy rezerwacji zgłosiło się Capri, a potem do telefonu podszedł ktoś z Rodeo).

* Dla urodzonych w III RP - dawno, dawno temu, za tzw. Głębokiej Komuny, na podłączenie telefonu stacjonarnego (innych nie było) czekało się latami. Jeśli ktoś miał telefon w domu oznaczało to, że był bardzo cierpliwy, bardzo ustosunkowany, bardzo sprytny, albo miał bardzo dużo niewytłumaczalnego szczęścia. W każdym razie Naród radził sobie, pielęgnując instytucję tzw. telefonu grzecznościowego - dzwoniło się do tego akurat szczęściarza, który jako jedyny w całym bloku/kamienicy/wsi miał telefon, a on przyprowadzał właściwego sąsiada do aparatu. Nie wypadało korzystać z telefonu grzecznościowego w sprawach błahych, porze nocnej itp. 

Co nam się podobało:
- czystość; 
- Johnny Cash płynący nieupierdliwie z głośników;
- czeskie piwo; 
- czas oczekiwania na jedzenie w normie (20 minut);
- obsługa w kraciastych koszulach, kowbojkach i stetsonach - kicz, ale zgodny z klimatem;
- creme brulee na deser - zgodny ze sztuką, z prawdziwą wanilią, skorupkę na wierzchu zrobiono już na naszym stoliku. 

Co nam się podobało mniej:
- karta "liberty size" - miała po rozłożeniu wielkość co najmniej A3, niewygodnie się z niej korzystało;
- frytki - ugotowane, a nie chrupiące; 
- obsługa jedząca obiad na oczach gości - co prawda w kącie, ale i tak zagranie w stylu stolika służbowego w knajpach w czasach peerelu;
- wezwanie do natychmiastowej zapłaty 69 PLN pod groźbą odłączenia, pojawiające się od czasu do czasu na ekranie telewizora (na marginesie, po jakiego tam w ogóle był telewizor? to też po amerykańsku? skoki narciarskie kobiet? naprawdę?);
- steki, o czym szerzej poniżej.

Morze atramentu i chmury elektronów wylano już na temat niskiej przydatności polskiej wołowiny na steki (nie chwaląc się, jam też to uczynił). Zakładam więc, że mięso, które nam podano było zagramaniczne, i albo mrożone, albo niewłaściwie dobrano czas odpoczynku steków, bo było niestety suche. Ja rozumiem, że ciężko zgrać czas, jak się ma dwa zamówienia na wa różne stopnie wypieczenia (krwisty i średni), ale to jest restauracja, do ciężkiej grypy. Krwisty był miejscami surowy, a średni - dobrze wypieczony. Grubości się nie czepiam - sprawdziłem, i sztuka mówi, że t-bone (a właśnie takie dwa zamówiliśmy) powinien mieć co najmniej pół cala i tyle miał (tak samo cięty porterhouse steak powinien mieć 1 i 1/4 cala grubości). Mięso było niestety twarde (w każdym razie rozbratel) i szczęki nas bolały od żucia. Sugerowałbym też ograniczenie pieprzenia (a najlepiej podanie pieprzu na stół), bo mi odpowiadało, ale Robak tyle pieprzu nie lubi. 

Podsumowując, było mocno tak sobie i nie zamierzamy wrócić. Gdyby nie kupon, rachunek wyniósłby ponad  200 PLN, co daje bardzo niekorzystny stosunek cena-jakość. Niestety, według mojej wiedzy nadal nie ma gdzie we Wrocławiu zjeść dobrych steków z niepolędwicy. 

Obiad Robaczka (nieco nadgryziony) na zdjęciu. Restauracja nie ma strony internetowej, nie licząc profilu na fejszbuku, na którym i tak prawie nic nie ma. 


3 komentarze:

  1. taki trochę kulinarny misz masz - amerykańska restauracja, westernowy wystrój (ach ten Johnny Cash!) i czeskie piwo i francuski deser hehe
    A na stekach się nie znam, i w ogóle krwisty to dla mnie rzecz niejadalna, ewentualnie dla tych co na diecie raw są.
    Pozdrawiam,
    Monika
    P.S. Jarmarku świątecznego zazdroszczę, w Łodzi niet.
    P.P.S. Najlepsze życzenia dla Robaczka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się bardzo cieszę, że nie starali się być nadmiernie amierikańscy z piwem - wolę mieć wybór między czeskim butelkowym, a polskim nalewanym. Amerykańskie piwo to straszne siki. A brak amerykańskich deserów to zwykłe lenistwo, bo jest mnóstwo pysznych, i które można przygotować wcześniej.
      Jedyna rzecz, którą Najlepszy z Prezydentów Miast robi faktycznie dobrze, to igrzyska dla Ludu - stąd jarmark.
      A życzenia Robaczkowi oczywiście przekażę, dziękuję bardzo.

      Usuń
    2. Łosiek nie przekazał życzeń, ale sama zobaczyłam i dziękuję :)

      Usuń