Autorka mojej ulubionej strony bentowej, Just Bento, do dań ze szparagów używa uparcie szparagów zielonych. Nie sądzę, żeby był to problem z dostępnością szparagów białych (kobitka zdaje się mieszka w tej chwili we Francji) - raczej z ich pracochłonną obróbką. Znaczy się obieraniem. Nie cierpię obierania szparagów z następujących powodów:
- podczas obierania łatwo jest szparaga złamać, przez co nie da się go ugotować w jedyny słuszny sposób (w garnku do gotowania szparagów, na sztorc, koniecznie z główką wystającą z wody);
- obierki są lepkie i obleśne, przyczepiają się do wszystkiego w ogólności, ostrza noża obierającego w szczególności*, przez co jego funkcjonalność podstawowa (obieranie) ulega degeneracji w miarę postępów obierania;
- obieranie zajmuje niezerową ilość czasu, który jest wyjątkowo cenny, jako zasób, którego nie można kupić; wolę spędzać czas aktywnie, np. rozmyślając nad istotą bytu, lub innym, równie istotnym dla dobra Ludzkości problemem, niż marnotrawić go na obieranie szparagów; na dodatek na skutek wspomnianej wcześniej wysokiej obsługowości narzędzi (trzeba co chwilę płukać nóż) czynności obierania brakuje niezbędnej dla przeprowadzania np. medytacji Zen harmonii**;
- obieranie szparagów rekurencyjnie generuje obieranie kolejnych szparagów - serce mnie boli, gdy wyrzucam obierki i zdrewniałe końcówki, bo przecież można na nich ugotować taką pyszną zupę, więc nie wyrzucam, pieczołowicie przechowuję w pudełeczku w lodówce, żeby w końcu rzeczoną zupę ugotować, ale na samych obierkach daleko nie zajadę, do zupy konieczne są kolejne szparagi, KTÓRE TRZEBA OBRAĆ.
* Zanim w programie kosmicznym wykorzystano rzepy, rozważano użycie obierek ze szparagów do przylepiania wszystkiego do wszystkiego.
** Czytaj "monotonii".
Niestety, kocham szparagi, a najbardziej białe - a że miłość nieuchronnie prowadzi do cierpienia, to cierpię regularnie w okolicach maja każdego roku. Potrzeba matką wynalazku lub, ujmując to bardziej życiowo, okazja czyni złodzieja - po przeprowadzeniu (niestety, chyba niezbyt wnikliwej) kwerendy w internecie, kilka lat temu wszedłem w posiadanie automatycznego obieraka do szparagów firmy Lurch. Zwykle produkty tej firmy są przyzwoitej jakości (a prawie zawsze są drogie) - niestety, nie w tym przypadku. Tzn. cena była wysoka, jakość wykonania również, ale produkt nie robi tego, co twierdzi, że robi.
Pozwolę sobie rozprawić się teraz z poszczególnymi twierdzeniami z reklamówki obieraka:
"Mocowany do blatu automatyczny obierak do szparagów."
Oznacza to prawdopodobnie, że po umyciu w zmywarce nie spowoduje zjebsucia się obieraka. Bo nie wierzę, żeby jakakolwiek zmywarka była w stanie wypłukać obierki z tak skomplikowanej konstrukcji.
Podsumowując: uważam, że obierak do szparagów Lurch za urządzenie nieudane, niewarte swojej ceny i niemal bezużyteczne. Ponieważ mam spore opory przed wyrzuceniem go na śmietnik, używam go do wstępnego obierania - czasem szparag przechodzi przezeń nienaruszony, czasem mam trochę mniej roboty przy obieraniu tradycyjnym (nożem szczelinowym). Odradzam zakup.
Gdyby blog niniejszy zniknął bez wieści, będzie to niechybnie oznaczać, że dopadła mnie karząca ręka lurchowej sprawiedliwości. Liczę, że pt. Czytelnicy pomszczą mnie, jak Ptasie Mleczko©®™.
Inspiracja do przepisu pochodzi z Just Bento - w oryginale szparagi były zielone (ja oczywiście użyłem białych), a w charakterze sera występował parmezan. Nie wiem, jak autorka kruszy parmezan na takie śliczne, malutkie kawałki - prawdopodobnie kupiła bardzo młody ser, bo ten, który mam w lodówce, podpada pod definicję niebezpiecznego narzędzia*. Ja użyłem sera patmos, bo lubię jego łagodny smak, ale nada się każdy biały ser dojrzewający typu bałkańskiego (bułgarskiego/greckiego) - w Lidlu np. sprzedają taki oemowy ser, dobry i tani (i daje się grillować). Od biedy może być feta (trochę za słona, jak na mój gust), wyrób fetopodobny (prawdziwa feta wyrabiana jest tylko w Grecji, na tej samej zasadzie, co oscypki w Polsce, a szampan we Francji), albo zwykły twaróg (nie polecam).
* Wysoki sądzie, zgon nastąpił w wyniku tępego urazu głowy, prowadzącego do wystąpienia krwawienia podpajęczynówkowego, obrzęku mózgu, a w konsekwencji do śmierci denata. Cios został zadany bryłą Parmigiano Reggiano, dojrzewającego 24 miesiące.
Sałatka z surowych szparagów, rzodkiewek i sera
Daje jedną dużą, albo dwie małe porcje
** Czytaj "monotonii".
Niestety, kocham szparagi, a najbardziej białe - a że miłość nieuchronnie prowadzi do cierpienia, to cierpię regularnie w okolicach maja każdego roku. Potrzeba matką wynalazku lub, ujmując to bardziej życiowo, okazja czyni złodzieja - po przeprowadzeniu (niestety, chyba niezbyt wnikliwej) kwerendy w internecie, kilka lat temu wszedłem w posiadanie automatycznego obieraka do szparagów firmy Lurch. Zwykle produkty tej firmy są przyzwoitej jakości (a prawie zawsze są drogie) - niestety, nie w tym przypadku. Tzn. cena była wysoka, jakość wykonania również, ale produkt nie robi tego, co twierdzi, że robi.
Pozwolę sobie rozprawić się teraz z poszczególnymi twierdzeniami z reklamówki obieraka:
"Mocowany do blatu automatyczny obierak do szparagów."
Produkt jest mocowanym do blatu cosiem, który od czasu do czasu zetnie to i owo z powierzchni szparaga. Fascynujący jest fakt, że cosia można nie tylko przykręcić do blatu na sposób maszynki do mięsa - producent zakłada, że ktoś może chcieć go zamontować na stałe. Uprzejmie dołącza nawet odpowiednie śrubki. Naprawdę? Ktoś chciałby mieć obieraczkę do szparagów pod ręką cały rok? I to taką sporo wystającą poza obrys stołu roboczego? Gratuluję też założenia, że potencjalny nabywca ma blat, w który można wkręcić śrubkę. No, ale przecież to genialny pomysł, a przy takiej cenie obieraka, BOM śrubek nie ma większego znaczenia.
"Wystarczy umieścić szparaga w otworze i przy pomocy popychaka delikatnie przeciskać go przez system ostrzy."
Wszystko pięknie, wszelako pod warunkiem, że szparag nie jest za cienki (ostrza go nie złapią), ani za gruby (nie zmieści się do otworu) i jest prosty, jak strzała Apacza (krzywe powodują zablokowanie urządzenia). A popychak ma taki kształt, że wbija się w końcówkę warzywa (daje to pojęcie, co autor tekstu miał na myśli, pisząc "delikatnie" - "delikatnie pieści uszy, jak język niemiecki").
"Ostrza ze stali nierdzewnej, elastycznie dopasowując się do kształtu szparaga (...)"
Uwaga, teraz będzie najlepsze.
"(...) dokładnie i czysto zetną skórkę nie naruszając przy tym delikatnego czubka warzywa."
Jaaasne. Przy szparagu o idealnym kształcie i grubości, oraz pełnej czystości ostrzy. Albo nie. Maszyna działa losowo. W porywach ścinają coś trzy-cztery z umieszczonych naprzemiennie noży. Można przepuścić warzywo przez obierak drugi raz, ale nie ma żadnej gwarancji, że nie zostaną ponownie obrane te same miejsca. Czubek szparaga nie jest zwykle masakrowany, ale stanem nienaruszonym też bym tego nie nazwał, bo po drodze przez obierak zahacza sobie o to i owo.
"Obierak przystosowany jest do mycia w zmywarce."
Oznacza to prawdopodobnie, że po umyciu w zmywarce nie spowoduje zjebsucia się obieraka. Bo nie wierzę, żeby jakakolwiek zmywarka była w stanie wypłukać obierki z tak skomplikowanej konstrukcji.
Podsumowując: uważam, że obierak do szparagów Lurch za urządzenie nieudane, niewarte swojej ceny i niemal bezużyteczne. Ponieważ mam spore opory przed wyrzuceniem go na śmietnik, używam go do wstępnego obierania - czasem szparag przechodzi przezeń nienaruszony, czasem mam trochę mniej roboty przy obieraniu tradycyjnym (nożem szczelinowym). Odradzam zakup.
Gdyby blog niniejszy zniknął bez wieści, będzie to niechybnie oznaczać, że dopadła mnie karząca ręka lurchowej sprawiedliwości. Liczę, że pt. Czytelnicy pomszczą mnie, jak Ptasie Mleczko©®™.
Inspiracja do przepisu pochodzi z Just Bento - w oryginale szparagi były zielone (ja oczywiście użyłem białych), a w charakterze sera występował parmezan. Nie wiem, jak autorka kruszy parmezan na takie śliczne, malutkie kawałki - prawdopodobnie kupiła bardzo młody ser, bo ten, który mam w lodówce, podpada pod definicję niebezpiecznego narzędzia*. Ja użyłem sera patmos, bo lubię jego łagodny smak, ale nada się każdy biały ser dojrzewający typu bałkańskiego (bułgarskiego/greckiego) - w Lidlu np. sprzedają taki oemowy ser, dobry i tani (i daje się grillować). Od biedy może być feta (trochę za słona, jak na mój gust), wyrób fetopodobny (prawdziwa feta wyrabiana jest tylko w Grecji, na tej samej zasadzie, co oscypki w Polsce, a szampan we Francji), albo zwykły twaróg (nie polecam).
* Wysoki sądzie, zgon nastąpił w wyniku tępego urazu głowy, prowadzącego do wystąpienia krwawienia podpajęczynówkowego, obrzęku mózgu, a w konsekwencji do śmierci denata. Cios został zadany bryłą Parmigiano Reggiano, dojrzewającego 24 miesiące.
Sałatka z surowych szparagów, rzodkiewek i sera
Daje jedną dużą, albo dwie małe porcje
- pęczek szparagów
- 6 dużych rzodkiewek
- 1 Ł soku z cytryny
- 3 Ł oliwy z oliwek
- 100 g białego sera typu bałkańskiego
- sól i pieprz do smaku
- Szparagi obrać, odłamać zdrewniałe końcówki, obciąć czubki (wykorzystać do innej potrawy), pokroić łodygi na skos na bardzo cienkie plasterki. Tak samo pokroić rzodkiewki.
- Ser pokruszyć na drobne kawałki, wymieszać z warzywami. Z oliwy, soku, soli i pieprzu zrobić dressing. Tuż przed podaniem wymieszać dressing z resztą sałatki.
Kroimy na skos, żeby plasterki były większe. Można to zrobić na szatkownicy do jarzyn, mandoliną, albo (dla entuzjastów) nożem. Automaty wszelakie (typu robot kuchenny albo przystawka do maszynki do mięsa) mają tendencję do krojenia prostopadle do osi pionowej szparaga - można ich użyć, jeśli godzimy się na małą powierzchnię plasterków.
Na zdjęciu widać (trochę), że popełniłem błąd taktyczny, i dodałem dressing zaraz po zrobieniu - po paru godzinach sałatka trochę podeszła wodą, a warzywa trochę sflaczały. Mimo to była pyszna, a szparagi zachowały swój specyficzny, słodko-gorzki smak.
No nie wiem, tutaj (czytaj: w UK) bialych szparagow nie widzialam. Nigdy ich nie jadlam, za to zielone lubie bardzo!
OdpowiedzUsuńA obierak skomplikowany strasznie :)
Urządzenie wygląda jak narzędzie tortur, brrrr.....
OdpowiedzUsuńAle sałatki chętnie posmakuję przy okazji :)
Oliko
http://cutiepiecooking.blogspot.com
@Maggie: jestem szczerze zdziwiony. Byłem święcie przekonany, że w jukeju zaopatrzenie w szparagi stoi na najwyższym światowym poziomie - są we wszystkich kolorach tęczy oraz w formacie "baby".
OdpowiedzUsuń@Oliko: w zasadzie to nadaje się do zabawy w chińską pułapkę na palce, celne spostrzeżenie.
"we wszystkich kolorach tęczy oraz w formacie "baby" " :D :D :D Padłam :D
OdpowiedzUsuńO.