piątek, 28 października 2011

Torihamu po raz drugi

Zgodnie z obietnicą, trochę inne torihamu. Skuszony bogactwem przepisów na torihamu na cookpad.com, postanowiłem zaeksperymentować. Użyłem translacji automatycznej do przepisu kulinarnego po japońsku, po czym zrobiłem, co mi się wydawało, że wynika z przepisu. Efekt był zachęcający, więc na pewno jeszcze nie raz zastosuję takie podejście. Oryginalny przepis jest tu, autorką jest panna Sakurai (chyba). Dziewczę umieściło na stronie dużo kolorowych przepisów i niektóre na pewno spróbuję wykorzystać (chociaż muszę przyznać, że wymaga to nieco gimnastyki - spróbujcie np. ustalić, co google translate rozumie pod pojęciem "źródło" np. tu). Ale do rzeczy. Oczywiście trochę zmodyfikowałem przepis - sezon na szparagi dawno się skończył, a chilijskich nie będę kupował. Przepis jest bardzo na oko, w oryginale poszczególnych składników ma być "trochę". Zdjęcie gotowego benta na zachętę - gotujemy to na górze, to na dole to ryż (z kupnym furikake o smaku wasabi). Dodatkowo bento zawiera sałatkę pomidorową z poprzedniego wpisu.


Torihamu w torebkach
Daje 4 porcje

  • 2 piersi kurczaka
  • warzywa (po pokrojeniu w kostkę powinny mieć podobną objętość co piersi - ok. 4 szklanki; w oryginale jest to papryka, czosnek, szparagi i ząbek czosnku; na zdjęciach jest papryka, marchew i kalafior)
  • sól do smaku
  1. Warzywa pokroić w kostkę ok. 0.5x0.5 cm. 
  2. Piersi rozbić tłuczkiem na miazgę i posolić. 
  3. Wymieszać piersi z warzywami. Umieścić w torebce z zapięciem strunowym i rozklepać na płasko. 
  4. Gotować jak "tradycyjne" torihamu. 
Po ostygnięciu wyciągamy z woreczka i kroimy. Mrozi się znakomicie. 

Uwagi do wykonania:
ad. 2 Uwaga, pryska! Można pewnie zmielić, ale komu się potem chce myć maszynkę. Poza tym mam wrażenie, że nie do końca zmasakrowane mięso lepiej trzyma całą potrawę w kupie.

ad. 3 U mnie jest zapakowane próżniowo, bo tak było łatwiej, ale nie każdy ma pakowarkę. Wiem, że nieostre, staram się 8:)


ad. 4 Autorka pisze, żeby wrzucić do wrzątku i pozostawić do ostygnięcia, ale wydało mi się to zbyt krótko.  Warzywa i tak są prężne i chrupkie.


Gotowy produkt wygląda tak (kalafiora nie widać, bo ma ten sam kolor, co mięso):






2 komentarze:

  1. no cudo! odkryłam ten blog właśnie i zaczynam go zgłębiać.

    Pozdrawiam z zafascynowaniem i wypiekami na policzkach :)
    Monika
    www.bentopopolsku.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Na razie nie ma co zgłębiać :) Ale będę się starał.

    Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń