sobota, 19 stycznia 2013

Recenzja - Quick & Easy Tsukemono: Japanese Pickling Recipes

Ponieważ tsukemono bardzo mi zasmakowały, a sieć nie jest najszczęśliwszym miejscem do zdobywania informacji na ich temat (w każdym razie dla kogoś, kto nie zna japońskiego), postanowiłem sięgnąć do źródeł analogowych. Opisywaną dzisiaj książkę nabyłem na brytyjskim Amazonie - nie pamiętam, w jakich okolicznościach znalazła się na mojej liście życzeń, ale z pewnością wyczytałem na jakimś branżowym blogu, że warto.



Książeczka wydana jest na kredowym papierze, w miękkiej okładce i ma raptem 100 stron, na które składa się krótki wstęp (co to jest tsukemono, z czego i jak się je robi, jakie sprzętu się używa i co można robić w poszczególnych porach roku) i ponad 70 różnych przepisów. Mniej więcej 20% nie da się zrobić w warunkach polskich, oczywiście z braku egzotycznych składników (gobo, udo, myoga itp.), w pozostałych czasem trzeba będzie coś zastąpić (np. yuzu cytryną), pominąć (np. w paru przepisach występuje seri, roślina z rodziny selerowatych, na szczęście opcjonalnie) lub użyć innego kultywaru (np. rzodkwi czy bakłażana). Przepisy są bardzo dokładnie opisane - na każdej stronie jest jeden, zaczynający się od zdjęcia wszystkich składników, dokładnych proporcji (również w układzie SI), a potem jak chłop krowie na rowie wytłumaczone i obfotografowane są poszczególne kroki (łapki wykonawcy dają skalę odniesienia, dzięki czemu dowiedziałem się na przykład, że japońskie bakłażany są dużo mniejsze od naszych) . Na koniec jest czasem jakaś ciekawostka, dobra rada dotycząca techniki wykonania, propozycja użycia danego tsukemono, albo rada, co np. zrobić z obierkami. Co kilka stron potrawy z poprzednich kilku przepisów sfotografowane są w naczyniach. Zdjęcia są przyzwoitej jakości i czytelne, ale nie jakoś nie rzucają na kolana.


Podsumowując, uważam zakup za udany i polecam opisywane dzieło wszystkim zainteresowanym japońskimi piklami. Na blogu na pewno będą się teraz pojawiać różne przepisy zaczerpnięte z tej książki - już zacząłem wypróbowywać ;-) W tej samej paczce przyszła jedna książka o kuchni japońskiej, ale jest dużo grubsza i muszę się z nią dokładniej zapoznać, zanim ją opiszę.

3 komentarze:

  1. Ksiażka wygląda bardzo ładnie i ma bardzo "praktyczne" zdjęcia. Czekam na przepisy. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. w takim razie i ja czekam na przepisy, bez układu SI jeśli można prosić, ale za to jak chłop krowie na rowie, bo ja się do tego nadaję. Nawet ten kultywar musiałam sprawdzić, co to za zwierz.
    Pozdrawiam
    Monika

    OdpowiedzUsuń
  3. Będą, będą, już mam dwa za sobą, tylko najpierw muszę zrecenzować jedną suszarnię, co ją w niedzielę z Robakiem testowaliśmy, i wrócić z delegacji.

    @Monika: bardzo się staram jak chłop krowie na rowie, bo sam tak lubię, żeby nie było za dużo zastanawiania się i miejsca na (nad)interpretację, ale mam niestety tendencję do wymądrzania się, z którą (trochę) walczę. W każdym razie jestem wdzięczny za doprowadzanie do pionu od czasu do czasu.

    A przepisy mimo wszystko będą w SI ;-) Chodziło mi o to, że masa składników jest podana w gramach, a nie tylko w tych barabararzyńskich uncjach.

    OdpowiedzUsuń