* Jeden mój kolega - współdaltonista, który grzyby zbierać umie i lubi twierdzi, że grzyb generuje zagięcie na rzeczywistości, przez co łatwo go odszukać. Mam podejrzenie, że kolega zjada grzyby podczas zbierania, dlatego widzi te fałdki.
Dziś wariacja na temat kurek i kurzych owoców, nadająca się też do zjedzenia na zimno w bento. Przepis pochodzi z bezimiennego magazynu dla pań, który przeglądałem (w celach czysto poznawczych) u Babci Robaczka. Nazwy czasopisma nie pomnę, ale było raczej z grupy tematycznej "nie jest łatwo być Matką Polką w świecie sławnych i bogatych", niż "właściwa technika wykonywania loda gwarantem usidlenia samca" (w Babci wieku to zrozumiałe). Autorem oryginalnego przepisu jest Robert Grotkowski. Z przyczyn bliżej mi nieznanych danie nazwano tymbalikami - nie lubię tych pojęć-worków, które powodują, że coś się nazywa tak, albo inaczej tylko dlatego, że wykłada się to z foremki na talerz. Pozmieniałem trochę recepturę i już się nie da tego zrobić - danie podane zostało w tych samych kokilkach, w których się piekło. Poza tym "tymbaliki" w Polsce kojarzą się raczej z galaretami wszelakimi.
Kurki zapiekane w jajkach
Daje 4 porcje
Dziś wariacja na temat kurek i kurzych owoców, nadająca się też do zjedzenia na zimno w bento. Przepis pochodzi z bezimiennego magazynu dla pań, który przeglądałem (w celach czysto poznawczych) u Babci Robaczka. Nazwy czasopisma nie pomnę, ale było raczej z grupy tematycznej "nie jest łatwo być Matką Polką w świecie sławnych i bogatych", niż "właściwa technika wykonywania loda gwarantem usidlenia samca" (w Babci wieku to zrozumiałe). Autorem oryginalnego przepisu jest Robert Grotkowski. Z przyczyn bliżej mi nieznanych danie nazwano tymbalikami - nie lubię tych pojęć-worków, które powodują, że coś się nazywa tak, albo inaczej tylko dlatego, że wykłada się to z foremki na talerz. Pozmieniałem trochę recepturę i już się nie da tego zrobić - danie podane zostało w tych samych kokilkach, w których się piekło. Poza tym "tymbaliki" w Polsce kojarzą się raczej z galaretami wszelakimi.
Kurki zapiekane w jajkach
Daje 4 porcje
- 400 g kurek
- cebula cukrowa
- 8 jajek
- 4 Ł kwaśnej śmietany 18% (opcjonalnie)
- 4 Ł posiekanego szczypiorku
- 1 Ł masła
- tymianek
- gałka muszkatołowa
- sól i pieprz
- Cebulę pokroić w kostkę, zeszklić na maśle, dodać oczyszczone kurki, tymianek, sól i pieprz. Smażyć na średnim ogniu aż do prawie całkowitego odparowania płynu z grzybów, po czym lekko przestudzić.
- Jajka ubić ze śmietaną, doprawić solą, pieprzem i gałką, dodać szczypiorek.
- Rozgrzać piekarnik do 180 st. C. Do kokilek włożyć grzyby, zalać jajkami, ustawić kokilki w głębokiej blasze do pieczenia. Blachę do połowy wysokości kokilek zalać wrzącą wodą, włożyć do piekarnika i piec, aż jajka lekko się zetną.
Uwagi do wykonania:
ad. 1 Zamiast cukrowej, zwanej w Polsce czosnkową, można użyć młodej cebulki - akurat jest sezon.
ad. 2 W oryginalnym przepisie była jeszcze łyżka kaszy manny. Zgaduję, że w roli lepiszcza. Nie dałem, bo nie zależało mi na lepkości.
ad. 3 Nie podaję czasu pieczenia, bo zależy od piekarnika - można co parę minut testować, czy stan ugotowania jajek odpowiada naszym potrzebom. W oryginalnym przepisie sugerowano pieczenie pół godziny, co powoduje całkowite ścięcie się jaj, ale dzięki temu i wysmarowaniu foremek masłem i tartą bułką można potem wyłożyć takie babeczki na talerz. Ponieważ wolę jaja bardziej płynne, piekłem krócej i miałem lejący się środek.
Wersja oryginalna jest bliższa bentowej, ale nie widzę problemu z zabieraniem kokilek do pracy. Ewentualnie można zrobić w foremkach silikonowych, raczej się nie potłuką.
Wersja oryginalna jest bliższa bentowej, ale nie widzę problemu z zabieraniem kokilek do pracy. Ewentualnie można zrobić w foremkach silikonowych, raczej się nie potłuką.
rewelacja ta klasyfikacja czasopism wg Wiesława Szczoteczki :))))
OdpowiedzUsuńja grzyby uwielbiam zbierać, choć nie robiłam tego już parę ładnych lat. Kurki ubóstwiam i faktycznie jakoś wyjątkowo pasują one do jajek, w tym do jajecznicy. I do zalewajki też.
słowa "tymbaliki" właśnie się od Ciebie nauczyłam, w życiu go nie słyszałam, ani w odniesieniu do galaretek ani do czegokolwiek innego.
ja bym pewnie piekła pół godziny, bo lejący się środek wydaje mi się obrzydliwy. Samo danie wygląda apetycznie i całkiem śniadaniowo, w bento jakoś nie widzę go jednak. Chociaż, z lepiszczem, wypieczone, może może...
Pozdrawiam
Monika