czwartek, 23 sierpnia 2012

Kinako i warabimochi - mąka z prażonej soi i obtoczone w niej żelki

Zachciało mi się warabimochi, bo są takie śliczne i glutowate, a że podobno tradycyjnie obtacza się je w kinako, postanowiłem ją wyprodukować. Przepis na warabimochi jest na blogu Japońska Kuchnia Karoliny (zdaje się, że blog niestety usechł, od pół roku nie ma nowych wpisów - szkoda), więc nie będę go powtarzał (w każdym razie nie w całości: na 300 ml wody 50g mąki ziemniaczanej)- od siebie dodam, że rękaw, przez który przeciskamy gluta powinien mieć spory otwór, a poza tym na drugi raz dodam więcej cukru. Przepis Karoliny jest zdecydowanie najlepszy z tych, które widziałem w sieci - najprostszy, bez guseł i generujący najmniej chlewu.




Kinako to mąka z prażonej soi - nie mylić z prażoną mąką sojową (nie jestem do końca pewien, czy kolejność czynności zmienia w tym przypadku efekt końcowy). Prażyć soję już umiemy, bo robiliśmy orzeszki - wystarczy zrobić to samo bez przypraw (w skrócie:). Po wystudzeniu należy soję zemleć na mąkę - młynkiem, dzieckiem lub blenderem (wybrałem to ostatnie).Kinako ma przyjemny, orzechowy smak, świetnie nadaje się na dodatek do deserów. Duże pokłady kinako występują na Marsie, o czym świadczą zdjęcia przysłane przez lądownik Curiosity.


Zgodnie z oczekiwaniami warabimochi były bardzo glutowate.


Z porcji, którą proponuje Karolina wychodzi ich stanowczo za mało - tyle, co na załączonym obrazku. Są dość wodniste, więc sugerowałbym wielokrotne obtaczanie kulek w posypce (u mnie te ciemniejsze są obtoczone w kakao, można też użyć sproszkowanej zielonej herbaty. Alternatywną do robienia kulek w misce z wodą metodą jest rozsmarowanie gorącego gluta po warstwie rozsypanej kinako - dostajemy wtedy warabimochi w plastrach, które prawdopodobnie mniej się pocą.


W przyszłym tygodniu powtórka, bo Robaczkowi bardzo smakowały, zwłaszcza kakaowe. Albo może zrobimy dango, albo dorayaki...

12 komentarzy:

  1. Leci do wypróbowania!!
    Dzięki za przepis :)
    Oliko

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznaję, że to bardzo oryginalny pomysł. Kiedy wreszcie dobiorę się do kuchni japońskiej, na pewno wypróbuję. Tym bardziej, że jestem miłośniczką soi.

    OdpowiedzUsuń
  3. kosmos, chciałabym spróbować, ale wrodzony, genetyczny leń nie pozwoli mi tego zrobić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odwagi, możesz położyć ciepły żur na kinako, a warabimochi obtoczyć w czymś gotowym (kakao/zmielone migdały/orzechy itp.) - zajmie Ci to najwyżej pół godziny.

      Usuń
  4. No no, zostałam wciągnięta. Ja tu sobie szukam czy kisić można w plastiku, a tu takie miłe miejsce. Oczy mię bolą, ale przeczytałam całe i dodaję niniejszym do miejsc, do których zaglądam kiedy sobie o nich przypomnę. Ogromnie mi się podoba - zarówno sensowne podejście do rozmaitych pożywień, jak i same pożywienia w przepisach. I urocza dbałość o Robaczka. Gratuluję również miłego mi stylu pisania oraz eksperymentalnego zacięcia. Niniejszym pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W plastiku kisić można. Takim do przechowywania żywności - tłumaczę sobie, że żywność bywa kwaśna. Zresztą nauka radziecka zna przypadek kiszenia dzieci w beczkach na kapustę sprzed paru lat. Beczki plastikowe są bardzo poręczne, kolega - nurek jaskiniowy przechowywał w nich sprzęt.
      Dziękuję bardzo za miłe słowa, mi się Twoje dzieło też bardzo podoba :)

      Usuń
  5. Melduję posłusznie iż wypróbowałam przepis :) W trakcie wyciskania rozwalił się rękaw i temu co powstało daleko do zgrabnego kształtu, po obtoczeniu w kakako zaczęło wyglądać upiornie (w związku z tym zdjęć nie będzie, za bardzo nie pasowałyby do profilu mojego bloga ;))) )a le nigdy bym nie podejrzewała że posłodzony krochmal może być taki pyszny i ładny. Na pewno będę przyrządzać częściej.
    Jeszcze raz dzięki za przepis!!

    OdpowiedzUsuń
  6. To chyba zależy od gatunku gruszki i stopnia dojrzałości, dostałam kiedyś do mięsa gruszkę ze skórą i była taka jakaś piaszczysta, więc wolę obrać. Zwłaszcza, ze te moje są zwykle poobijane, bo device do zbierania na kijku jakoś ich nie łapie - to raz, a dwa, że jest tępy jak nie przymierzając moje psy i co jedną zbiorę machiną - 5 spada z innych gałęzi. Poza tym obieranie mnie uspokaja i sprawia, że o wiele mniej palę oraz nieco mniej się pienię.
    Bulion mrożę w cegłach, bo mam w domu całą komunę ludzi i jako jedyne stworzenie wśród nich umiejące gotować - gotuję w ilościach przerażających. Ale za o nie muszę sprzątać.
    Jako że podróżowanie w moim przypadku zakończyło się zanim zaczęłam gotować, nie naprzywoziłam sobie lokalnych cudowności, ale mam więcej szczęścia niż rozumu. Spora część moich komunistów regularnie jeździ w różne miejsca, więc mam możliwość nadrobić. Octy z wina są bardzo sympatyczne, jak tylko mi jakieś zostaje -rzadko, bo wolę pić, niż jeść - też robię. Bardzo ciekawy ocet wyszedł mi z czarnobzowej byczej krwi domowej roboty, jest niesamowicie dobry do marynowania mięsa - nawet najtwardsze paskudy miękną elegancko. Tylko kolor mają potem nieco dziwny.

    OdpowiedzUsuń
  7. No cóż, przyznam, że jak każda porządna żona posiadam w piwnicy zamrażarkę mieszczącą tak na oko dwa ciała. Z tym, że nie wiem, czy hula, bo nigdy nie próbowałam jej odpalić - przypuszczam, że pożera przerażające ilości prądu, a zdecydowaliśmy demokratycznie że staramy się być w miarę ekologiczni. Dlatego używam takiej niedużej na czubku lodówki, tyle że staram się mrozić wszystko w cegłach i upycham. W sumie poza bulionem mrożę to, co mi zostanie i może się przydać, więc nie jakieś straszne ilości - staram się podawać raczej świeże jedzenie. Zamrażarka jest porządnie zapchana w okresach, kiedy wiem, że będę mieć dużo pracy i robię podstawowe rzeczy na zapas. Swoją drogą dostałam cynk że da się w okolicy kupić świeże surowe ryby do sushi, więc w najbliższym czasie poczynię. Bardzo mnie to cieszy. Japońskie jedzenie jest dziwne - każda rzecz którą zjem, lub zrobię i zjem po jakimś czasie powoduje u mnie potrzebę powtórki. Takie straszne pragnienie zjedzenia konkretnej potrawy, które trwa dopóki tego nie zrobię. Z inną kuchnią nie miewam takich jazd.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj bardzo specyficzne danie z tego co widzę. No ale również zauważam tam mąkę więc może być dobre. Jak dla mnie dobrym jest to, że na stronie https://basiazsercem.pl za każdym razem znajduję całą masę różnych przepisów z wykorzystaniem mąki. Świetna sprawa :)

    OdpowiedzUsuń