środa, 21 marca 2012

Sałatka z soczewicy i marynowanej rzodkiewki lub korniszonów

Znowu, motyla noga, jestem chory. Ani chybi jest to kara za poczucie obowiązku, lojalność wobec pracodawcy i chodzenie na Zakład, zamiast leżeć w łóżku. Bent generalnie nie ma, Robaczek ma usuniętą ósemkę i przyjmuje tylko zupy-kremy i puree ziemniaczane. Zrobiłem ziemniaczane oyaki, ale Robaczek twierdzi, że trzeba je gryźć. Dzisiejszy wpis był przygotowywany od zeszłego tygodnia, ale do dziś nie miałem siły na obróbkę.

O stanowisku ciągłego marynowania rzodkiewek pisałem już kiedyś tu. Dziś przepis z wykorzystaniem zamarynowanych rzodkiewek - kolorowa sałatka - przepisany bez większych zmian z Just Bento. Soczewica jest warzywem bardzo sympatycznym - jako jedyne z bobowatych nie powoduje napadów flatulencji (przynajmniej u mnie, ale guglowa mądrość zbiorowa potwierdzą tą obserwację). Rośnie i jest uprawiana w zasadzie na całym świecie i jest znakomitym źródłem białka , zaraz po soi i konopiach*. Oprócz tego zawiera błonnik (czerwona mniej), witaminę B1, kwas foliowy i różne minerały - same zdrowe rzeczy. No, prawie - na szczęście zawartość inhibitora trypsyny (enzymu potrzebnego kręgowcom do trawienia białek) spada prawie do zera po ugotowaniu namoczonych wcześniej ziaren, podobnie, jak kwasu fitowego**. W Polsce można nabyć ją w trzech odmianach - czerwonej, zielonej i brązowej - najsmaczniejsza jest moim zdaniem czerwona, najkrócej się też gotuje (ok. 10 minut). Można też nabyć nasiona na kiełki - wykiełkowana soczewica ma korzystniejszy profil aminokwasowy. Ja soczewicy nie moczę, bo nie muszę (i tak będzie miękka), a strasznymi skutkami jedzenia nienamoczonej soczewicy w ilości góra jednej szklanki tygodniowo jakoś specjalnie się nie przejmuję - mam zamiar żyć wiecznie lub zginąć, próbując.

* Niespodzianka, ziarna konopi się je. Gdyby ktoś miał ochotę spróbować, można je całkowicie legalnie kupić jako karmę dla ptaków w cenie ok. 7 zł za kilo. Są prawdopodobnie sterylizowane, żeby nikomu przypadkiem nie przyszła do głowy uprawa na np. paszę dla krówek*** (liście są też podobno smacznym dodatkiem do sałatek - swoją drogą, głupie to trochę, odmiany przemysłowe mają zbyt mało substancji rozrywkowych, żeby potencjalny narkoman był zainteresowany wstrzykiwaniem sobie rzeczonych liści pod kolano****). Z ziaren konopnych można zrobić mleko, tak samo jak z soi, a potem z niego konopne tofu. Gdybym był Palikotem, to spróbowałbym oswoić polaków z gandzią przy pomocy serka, mąki i oleju (bardzo zdrowego, swoją drogą). Ma facet fabrykę wódy, mógłby produkować coś mniej trującego.
** Który wykazuje duże powinowactwo z wieloma ważnymi pierwiastkami, takimi jak wapń czy żelazo - wiąże się z nimi, co (w skrócie) powoduje, że przestają być przyswajalne. Doniesienia naukowe na temat wpływu jedzenia soczewicy na zdrowie są sprzeczne, ale jak napisałem już wcześniej, można namoczyć i spać spokojnie.
*** Jakaś kobiecina miała z tego powodu nieprzyjemności. 
**** W szkole mnie uczyli, że oni tak robią. A amfetaminę sobie w gałkę oczną sypią. 

W zależności od odmiany soczewicę gotujemy dłużej lub krócej - czasów nie podaję, bo to też trochę kwestia gustu (np. zielona soczewica po dziesięciu minutach jest dla mnie trochę za bardzo al dente, a czerwona za bardzo rozgotowana) oraz warunków gotowania (wielkości i typu garnka, obecności pokrywki, mocy palnika itp.). Osłonka soczewicy rozpada się przy gwałtownym gotowaniu, więc jeśli nie chcemy mieć brei, lepiej gotować na wolnym ogniu - zwłaszcza czerwoną, która w handlu dostępna jest w postaci obłuszczonej. Solenie lub zakwaszanie płynu*, w którym gotujemy soczewicę rzekomo powoduje, że ta twardnieje - przyznam się, że nie sprawdzałem, ale potwierdza to kilka źródeł, również nieinternetowych**.

*Piszę "płynu", bo przecież nie musi być to woda - można użyć np. bulionu.
** Książek typu "kitchen tips'n'tricks" jest mnóstwo, ale chciałbym polecić dwie - Brilliant Food Tips and Cooking Tricks oraz Larousse Gastronomique (niestety, obie po angielsku, kolega ma też wersję oryginalną - francuską - tej drugiej) - bardzo czytelny, encyklopedyczny układ, mało bełkotu, dużo konkretów. Do tego Larousse jest cudnie wydany, ma śliczne ilustracje i fantastycznie obrasta kurzem (czytaj: znakomicie się prezentuje) na półce. Dla nienawidzących papieru, nielubiących gratów i cierpiących na awersję do wydawania 50$ w ciemno dobra wiadomość - obie można wypożyczyć ze Międzynarodowej Biblioteki Torrentowej. Co oczywiście potępiam. A fuj. Sami sobie poszukajcie.

Sałatka z soczewicy z marynowaną rzodkiewką
Daje dwie porcje po ok. szklance

Składniki sałatki
  • 1/2 szklanki zielonej lub brązowej soczewicy
  • 1/2 szklanki czerwonej soczewicy
  • 1 ogórek szklarniowy długości ok. 20 cm
  • 8-10 marynowanych rzodkiewek, korniszonów lub innych marynowanych warzyw
  • 1/2 szklanki posiekanej natki pietruszki
  • sól do smaku
Składniki oleju
  • 2 Ł oleju
  • 2 ł zmielonego kminu rzymskiego
  • 2 ł kurkumy (zmielonej, gdyby ktoś jakimś cudem miał w całości)
  • 2 ł zmielonej kolendry
  • 1 ł zmielonej ostrej papryki/pieprzu cayenne
  • 1 Ł nasion czarnuszki
  • 1 Ł nasion gorczycy
  • 1/2 ł soli
Dressing
  • 2 Ł soku z cytryny
  • 2 Ł octu balsamicznego
  • 2 ł sosu sojowego
  1. Przygotować olej z przyprawami: rozgrzać olej na niewielkiej patelni/w rondelku, dodać przyprawy, mieszać aż zacznie wydzielać aromat. Przełożyć na spodek, odstawić. 
  2. W rondlu zagotować wodę, wrzucić zieloną lub brązową soczewicę, gotować ok. 5 minut, dodać czerwoną soczewicę. Gotować, aż zielona soczewica będzie al dente (ok. 5-8 minut), czerwona powinna być wtedy miękka. Odcedzić, w misce zmieszać z olejem. Ostudzić
  3. Ogórka przekroić wzdłuż na pół, usunąć nasiona, pokroić na cienkie plasterki. Posolić, wmasować sól w plasterki. Odcisnąć nadmiar wilgoci przy pomocy papierowego ręcznika. 
  4. Pokroić rzodkiewki lub inne używane pikle w plasterki lub kostkę. 
  5. Zmieszać składniki dressingu. Zmieszać dressing, pietruszkę i pikle. 
Uwagi do wykonania:
ad. 1 Tradycyjnie nie piszę, jaki olej - w oryginalnym przepisie jest oliwa z oliwek (proszę pamiętać o używaniu rafinowanej, extra vergine ma bardzo niski punkt dymienia), ja wolę olej ryżowy lub z pestek winogron - mają bardziej neutralny smak. Nie należy smażyć składników zbyt długo, bo zrobią się gorzkie - dlatego też przekładamy mieszaninę na spodek, żeby nie dostarczyć zbyt dużo ciepła z rozgrzanej patelni. 
ad. 2 Czas gotowania jest mocno orientacyjny, pierwszą próbę proponuję przeprowadzić dwugarnkowo - gotowanie dwóch gatunków soczewicy osobno zagwarantuje, że żaden nie będzie rozgotowany lub niedogotowany. Mieszać proszę delikatnie - uzyskanie puree z soczewicy nie jest naszym celem.
ad. 3 Łyżka-do-robienia-kulek-z-melona Waszym przyjacielem (przy usuwaniu nasion). Od biedy można użyć łyżeczki do grejpfrutów lub zwykłej. Albo kupić bezpestkowego ogórka*. Ogórek ma tendencję do lepienia się do papierowych ręczników, można użyć też wiskozowych ręczników kuchennych, sprzedawanych w smarketach na rolki. Ogórka obieram, jeśli ktoś lubi smak skórki, to przymusu nie ma - z resztą tak jest w oryginalnym przepisie.
ad. 4 Najlepsze korniszony są produkcji firmy Freshona, dostępne w Lidlu (tycie ogóreczki, pyszna, miodowa zalewa). Kto śmie twierdzić inaczej, tego wyzywam na walkę konną lub pieszą.

* Immanuel Kant nigdy w życiu nie opuścił Królewca, a mimo to wiedział, jak wygląda żyrafa. Takoż ja, nie widziawszy ogórka bezpestkowego na oczy, wiem, że istnieje. 


Sałatka spokojnie wytrzymuje kilka dni w lodówce, jest pożywna, ma przyjemny smak i zapach. Może spokojnie robić za wykwintną przystawkę, podałem ją nawet na kolację wigilijną - w końcu danie jest najzupełniej postne, a soczewica kojarzy się biblijnie (patriarcha Jakub nabył od swojego brata za chleb i gotowaną soczewicę prawo do bycia nazywanym pierworodnym synem).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz