środa, 22 lutego 2012

Sałatka z nashi i ogórka

Fascynują mnie powiązania między różnymi gatunkami roślin. Dziś dowiedziałem się, że gruszki, jabłka, czereśnie, róże, migdały i maliny należą do tej samej rodziny - różowatych. Czy ktoś mógłby mi wytłumaczyć, jakież to podobieństwa morfologiczne występują między maliną, a  gruszką? Bo biolog ze mnie taki, jak z koziej rzyci rajzentasza. Dzisiaj będziemy robić, razem z Just Bento, sałatkę z gruszki chińskiej i ogórka (z rodziny dyniowatych - na końcu postu, w ramach tzw. ciekawostki zamieszczam zdjęcie półki z nasionami w smarkecie, dział "Dynie").

Gruszka chińska, znana w Polsce pod nazwą "nashi" (co po japońsku znaczy "gruszka") jest swobodnie dostępna w sklepach wielkopowierzchniowych w cenie za sztukę porównywalnej do ceny za kilogram gruszek europejskich. Każda jest pakowana osobno, bo jest bardzo soczysta i łatwo jest uszkodzić skórkę (jakoś nad równie soczystymi i delikatnymi gruszkami rodzimymi nikt się tak nie modli). Nie sprawdziłem, skąd jest sprowadzana (oprócz krajów azjatyckich hoduje się ją przemysłowo w Australii, a najbliżej - na Cyprze), o ile w ogóle jest sprowadzana* - są kultywary, które dają sobie radę w naszym surowym klimacie, więc może warto zasadzić kilka drzewek, pakować starannie każdy owoc i wciskać konsumentom z niezłą marżą**. Dyskusji na temat, która z guszek jest smaczniejsza nie podejmę - nashi są po prostu trochę inne - bardziej kwaskowe i orzeźwiające, ale także bardziej ziarnisty (spowodowane jest to większą od gruszek europiejskich zawartością komórek kammiennych - brachysklereidów; pewnie dlatego w literaturze nashi nazywane jest czasem sand pear - gruszką piaskową). W ramach napadów potrzeby luksusu można ją podać wraz z talerzem serów - nieźle się komponuje i ładnie wygląda, bo nie brązowieje pod wpływem powietrza. Utracjusze mogą też zmiksować sobie nashi na papkę i zmieszać z szampanem, podobno dobre.

* Raczej jest - obejrzałem sobie obrazki na stronie rządu Nowej Południowej Walii, kolor i faktura skórki nijak się ma do wytrzymującej niskie temperatury odmiany Chojuro. W teskaczu kupiłem chyba kultywar Shinseiki, który polskiej zimy (nawet tak niewydarzonej, jak tegoroczna) chyba nie wytrzyma. 
** Ten skądinąd genialny pomysł na biznes udostępniam osobom zainteresowanym wykorzystaniem go w celach zarobkowych na licencji nashiware. Jako opłatę licencyjną należy przysyłać mi dwa wiadra nashi rocznie - zrobię z nich chutney, konfiturę nashiową i nashiówkę. 


Sałatka z nashi i ogórka
Daje dwie porcje sałatkowe


  • 1 gruszka chińska
  • 1 ogórek szklarniowy długości ok. 30 cm lub 2 mniejsze
  • 6 Ł octu ryżowego
  • 1/3 ł płatków chili lub shichimi togarashi do smaku
  • dwie szczypty soli (w oryginale jest łyżeczka, ale dla nas to za dużo)
  • 1/2 Ł jasnego sosu sojowego
  • 1 Ł cukru
  1. Nashi obrać, poćwiartować, usunąć gniazda nasienne i pokroić w cienkie plasterki. 
  2. Ogórka przeciąć wzdłuż na pół, usunąć pestki, pokroić w plasterki ok. 3/4 cm grubości. 
  3. Zmieszać ogórka z nashi, posypać szczyptą soli, wymieszać i odstawić.
  4. Zmieszać ocet, szczyptę soli, sos sojowy, cukier i ew. płatki chili. Dodać do mieszaniny nashi z ogórkiem i dokładnie wymieszać. Odstawić na co najmniej godzinę do lodówki (lepiej na noc).
Rzekomo wytrzymuje w lodówce tydzień, ale nie dane mi było sprawdzić, bo zjedliśmy na drugi dzień. Chyba bardziej nadaję się na lato, niż na zimę, bo jest bardzo lekka i orzeźwiająca.

Uwagi do wykonania:
ad. 2 W oryginale ogórek nie jest obrany, ale ja nie lubię cierpkiego smaku skórki ogórków szklarniowych. Z lenistwa nie kroiłem ogórka wzdłuż na ćwiartki. 
ad. 3 W oryginale pół łyżeczki.
ad. 4 Robaczek nie lubi ostrego, więc ja chili nie dawałem, ale swoją porcję posypałem shichimi togarashi, co widać na załączonym powyżej obrazku. 

Na koniec obiecane dynie. Uwagę przyciąga zwłaszcza cukinia, która nie dość, że jest dynią, to jeszcze na dodatek jest kabaczkiem. Ale o tym kiedy indziej.


2 komentarze:

  1. hahah " z koziej rzyci rajzentasza" rozbawiło mnie to.
    i te dyniowe patisony. i dyniowe kabaczki i cukinie.

    nashi nigdy nie jadłam i może nawet widziałam w sklepie, ale ochoty na zakup nie mialam, bo mi jakoś nie utkwiła.

    sałatka ciekawa - połączenie ogórka z gruszką dla mnie jest niespotykane, i do tego jeszcze z chili...hmmm, chciałabym spróbować.
    Monika

    OdpowiedzUsuń
  2. Rutynowo kupuję owoce, których nie znam, w ramach eksperymentów - dzięki temu często jestem miło zaskakiwany. Co do nashi - w czwartek kupiłem w kerfurze inną odmianę, okrągłą i ze rdzawą skórką (nie napisali kraju pochodzenia) - te żółte i bardziej gruszkowate są IMO smaczniejsze, gdybyś przypadkiem się zdecydowała.

    OdpowiedzUsuń