piątek, 29 września 2017

Placki z zieloną herbatą matcha, polane słodkim syropem kuromitsu

Dziś gotujemy i jemy z bloga No Recipes, nowocześnie, ale po japońsku - placki z zieloną herbatą. Tak właśnie, placki. Słowniki uparcie podają, że "pancake" to po naszemu "naleśnik". Pshaw!* Naleśnik proszę Państwa jest płaski, jak, nomen omen, naleśnik, i cieniutki, jak crêpe. Słowo "placek" opisuje moim zdaniem pankejka dużo lepiej. Howgh!**


* Dla młodzieży millenijnej, niewyrosłej na książkach niejakiego Maya i enerdowskich*** ekranizacjach tychże: Indianie we wzmiankowanych wyżej dziełach używali tego słowa do wyrażenia dezaprobaty i pogardy.
** J.w., znaczy tyle co "rzekłem". Indianie we wzmiankowanych książkach używali tego słowa do zakończenia wypowiedzi.
*** Enerde był mlekiem i miodem płynącym krajem demokracji ludowej. Pod koniec ubiegłego wieku Źli Niemcy dokonali na niego inwazji, a następnie zaanektowali jego terytorium.


"Pancake" to po japońsku hottokēki (ホットケーキ *) - czyli przekalkowane angielskie "hot cake", "ciepłe ciastko". Japończycy mają swoje rodzime dorayaki (どら焼き), "kanapki" z ciasta kasutera (カステラ) przełożonego słodką pastą z fasoli azuki. Kasutera to twórczo przemielony przez Japończyków "chleb z Kastylii", biszkopt przywieziony przez portugalskich kupców w XVI w. Język japoński jest jak widać bardzo prosty, wystarczy wziąć słowo w dowolnym innym języku, powstawiać gdzieniegdzie "ru" i "ra" i będzie git majonez. Cała trudność polega na nauczeniu się, gdzie wstawiać rzeczone "ru" i "ra" i jak to napisać.

* Poddałem się chwilowo i zacząłem się aktywnie interesować językiem japońskim. Na blogu będzie się to objawiało okazjonalną nazwą w oryginale, a nie tylko w romanji. Na razie ograniczę się do hiragany i katakany, z okazjonalnym kanji.

Matcha to oczywiście zielona herbata zmielona na pył - Japończycy nie tylko ją piją, ale również dodają do różnych wypieków, słodkości, lodów itp. Kupowanie matchy "kulinarnej" w sklepie z herbatą mija się z celem - wersja "do zaparzania" jest dość droga. Najsensowniej jest zaopatrzyć się w proszek w sklepie z azjatycką żywnością - ja swoją kupiłem stacjonarnie w Shin Food we Wrocławiu. Nie przepłacajcie - powinna kosztować w porywach 20 zł / 100 g.

Pewne wyzwanie stanowi kuromitsu, dosłownie "czarny miód", syrop cukrowy z dużą zawartością melasy, którego używa się do dosmaczania słodyczy - np. warabimochi. W Polsce w handlu nie występuje - można go zastąpić syropem klonowym albo innym słodkim i gęstym (w Tesco kupiłem kiedyś melasę z granatem, mniam), albo po prostu zrobić samemu. Tradycyjnie robi się go z kokutō, nierafinowanego cukru trzcinowego sprzedawanego w postaci czarnych grud przypominających żużel - ja użyłem brązowego cukru muscovado, dostępnego w smarketach - kuromitsu wyszedł dość jasny.


Placki z matcha i kuromitsu
Daje dwie porcje po 3-4 placki

Kuromitsu
  • 100 g białego cukru
  • 100 g nierafinowanego cukru trzcinowego
  • 1/4 sz wody
Placki
  • 1 sz mąki pszennej (ok. 130 g)
  • 1-4 Ł matcha
  • 1 Ł białego cukru
  • 1 ł proszku do pieczenia
  • 1/4 ł sody
  • szczypta soli
  • 2 Ł masła 
  • 1 jajko (duże)
  • 3/4 sz mleka tłustego
  • 1/2 sz jogurtu naturalnego 
  • olej do smażenia
  1. Składniki syropu umieścić w rondelku i gotować, ciągle mieszając, aż cukry się rozpuszczą. 
  2. Suche składniki placków przesiać przez sito do miski. Masło roztopić w mikrofali lub w rondelku, przestudzić, dodać jajko, rozmieszać miotełką, dodać mleko i jogurt i mleko, ponownie rozmieszać miotełką. 
  3. Wlać mokre składniki do suchych, delikatnie połączyć łyżką (mogą zostać małe grudki - zbyt intensywne mieszanie spowoduje, że placki będą twarde). 
  4. Rozgrzać patelnię nieprzywierającą na średnim ogniu. Lekko natłuścić patelnię olejem przy pomocy ręcznika papierowego. 
  5. Wlewać ciasto na patelnię, smażyć placki po jednej stronie, aż brzegi zaczną być wysychać, a na środku pojawią się bąbelki. Przewrócić i smażyć drugą stronę. 
Uwagi do wykonania:
ad. 1 Ostrożnie, lubi wykipieć. Niezużyty syrop można przechowywać w lodówce w szczelnym opakowaniu przez dłuższy czas (mój stoi już kilka miesięcy). 
ad. 2 Masło musi mieć temperaturę poniżej 60 st. C, żeby jajo się nie ścięło. Rozmieszać można też mikserem, ale dla mnie to overkill. Zamiast masła zwykłego może być klarowane. Albo olej (ale taki o wysokiej temperaturze dymienia - rzepakowy, ryżowy itp.). Zamiast mleka i jogurtu może być maślanka (można wtedy rozważyć nieco większą ilość mąki, np. 1 i 1/3 szklanki). Jogurt może być dowolny, robiłem zwykle z jakiegoś gęstszego, ale raz się zdarzyło z pitnego i też bardzo dobrze dało radę. 
ad. 3 Można mieszać też łopatką, siłą woli czy czymkolwiek innym - ważne, żeby nie przesadzić. W oryginalnym przepisie jest jedna łyżka herbaty, ale po przeksperymentowaniu wyszło mi, że lepiej dać więcej, smak jest wtedy bardziej wyrazisty. 
ad. 4 Najfajniej mają posiadacze płyt elektrycznych z możliwością ustawienia temperatury - proszę sobie ustawić 170 st. C. Dla właścicieli kuchenek bardziej analogowych - patelnia ma być gorąca, ale nie bardzo gorąca. 
ad. 5 Jeśli nie zjadamy na bieżąco, to można placki utrzymywać w cieple w lekko nagrzanym piekarniku, przykryte folią aluminiową. Na załączonym obrazku - placki chwilę przed przewróceniem. Nie popełniajcie mojego błędu - na tej patelni jest zdecydowanie zbyt tłoczno.



To tyle na wrzesień, smacznego. W październiku prawdopodobnie znowu o tsukemono. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz