Muffinki cukiniowo-bazyliowe
Daje 14 muffinek.
- cukinia (ok. 400g)
- mała cebula
- 3 Ł oliwy z oliwek
- 3 jajka
- pół szklanki gęstego jogurtu (greckiego/bałkańskiego)
- szklanka posiekanych listków bazylii
- 100g (3/4 szklanki) mąki migdałowej lub zmielonych drobno migdałów
- 60g (2/3 szklanki) mąki z cieciorki
- 1 ł proszku do pieczenia
- 1 ł soli
- 1/2 szklanki startego parmezanu lub podobnego twardego sera
- Cukinię i cebulę drobno posiekać. Rozgrzać sporą patelnię, dodać oliwę. Smażyć cebulę, aż stanie się nieco przezroczysta, dodać cukinię. Smażyć mieszając do odparowania większości wilgoci (cukinia z cebulą powinny się zredukować do objętości ok. 2 szklanek). Odstawić do ostygnięcia.
- Rozgrzać piekarnik do 180 stopni. Nasmarować foremki muffinek, jeśli to konieczne.
- Zmieszać suche składniki (mąki, proszek, sól) i odstawić.
- W dużej misce ubijać jajka aż się spienią. Dodać cukinię z cebulą, jogurt i bazylię. Dodać suche składniki i połowę sera, wymieszać dokładnie. Wlać masę do foremek, posypać z wierzchu resztą sera.
- Piec 25-30 min. aż będą złotobrązowe.
Przepis pochodzi ze strony Just Bento. Autorka twierdzi, że można muffinki zamrozić - zamroziłem połowę razem z foremkami, zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Przepis jest rzekomo niskowęglowodanowy i bezglutenowy. Mąkę z cieciorki akurat miałem, ale myślę, że spokojnie można użyć zwykłej. Mąka migdałowa jest moim zdaniem zbyt droga, zdecydowanie bardziej opłaca się zemleć migdały samemu (dla hardcorów - również obrać samemu). Przyda się, gdy Robaczek będzie piekła ciasto mandarynkowe Nigelii Lawson.
Uwagi do wykonania:
ad. 1 Cukinię można też chyba zetrzeć na tarce. Moja kostka miała ~3x3 mm - na przyszłość pokroję grubiej, będzie fajniejsza tekstura.
ad. 2 Mam silikonowe foremki, więc nie smaruję.
ad. 3 Zakładam, że ten punkt jest po coś. Pewnie ułatwia równomierne rozmieszanie.
ad. 4 Wszystko robiłem mikserem.
ad. 5 Za radą Robaczka, specjalistki od muffinek, po upieczeniu zostawiłem uchylony piekarnik do wystygnięcia. Rzekomo chroni to przed oklapnięciem.
Muffinki były pyszne, wilgotne i pachnące. Przyjemny efekt dały też niedokładnie zmielone migdały.
Za danie mięsne robił dzisiaj indyk z korzeniem pietruszki (w oryginale był korzeń łopianu, ale autorka twierdzi, że może być inne warzywo korzenne). Przepisu nie tłumaczę, bo wyszło jak widać - kot wciągnięty przez niszczarkę. Marynaty było za mało, skrobi za dużo, pietruszki też. Uratowałem danie z rana wlewając doń 1/3 butelki sosu tonkatsu. Wyglądało po tym jeszcze gorzej. Smakowało marnie.
Ryżu dzisiaj nie było, bo odstawiłem go do namoczenia i zapomniałem (czytaj: zalegliśmy z Robakiem przed telewizorem, a ja wypiłem butelkę Garganello). Oznacza to, że jutro i pojutrze ryż będzie bez smaku :(
Aaa, żeby nie było, że jestem jakimś robotem - całość zajęła mi ok. półtorej godziny. Ale rozmrażanie muffinek zajmie 0.
chyba się skuszę na te muffiny :)
OdpowiedzUsuń