Wszystkie te wymagania spełnia bentō - japoński posiłek na zimno pakowany w pudełka. Lubimy japońszczyznę, roboty dużo przy tym nie ma (pół godziny dziennie)*, jest pożywnie, zdrowiej (niż w knajpach) i taniej (chyba, że wydziwiamy ze składnikami).
Moje bento zwykle wygląda następująco:
- ryż, rzadziej ziemniaki lub makaron - zapychacz węglowodanowy
- mięso (jesteśmy z Robaczkiem mięsożerni) lub ryba - smaczne białko
- warzywa ugotowane na parze, w postaci pikli, surowe, mniej lub bardziej przetworzone
- owoc(e) na drugie śniadanie
- Robak dostaje jeden actimel naturalny, bo twierdzi, że jej smakuje - ja twierdzę, że Robak wierzy, że to działą, tylko nie chce się przyznać (z przyczyn nieznanych - żaden wstyd, ja też wierzę w różne gusła zdrowotne)
Ten blog będzie (aż mi się znudzi) głownie o robieniu bento, ale nie gwarantuję, że nie będę czasem wrzucał jakiś fajnych przepisów niebentowych. Zastrzegam sobie również prawo do publikowania
- nie kręci mnie robienie zdjęć jedzenia, nie mam zamiaru uczyć się tego robić dobrze - zdjęcia będą, ale mało i paskudne
- blogi kulinarne czytuję okazjonalnie i wracam tylko do tych, w których jest dużo fajnych przepisów, a mało całej reszty - nie przepadam za blogami, gdzie jest 30 wpisów ze zdjęciami na jeden konkretny przepis, albo autorzy rozpisują się o żonach, dzieciach i imprezach, na których byli
Chciałbym, żeby było konkretnie. Jak wyjdzie, zobaczymy.
*chyba, że robimy na zapas, bo poszczególne składowe bento zwykle dobrze się mrożą - wtedy mogę zatrudnić Robaczka do lepienia, ugniatania albo coś
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz